Odsłony: 55
Według zwolenników partii Viktora Orbána to Stany Zjednoczone ponoszą największą odpowiedzialność za rosyjską inwazję na Ukrainę oraz za to, że od lutego nie udało się osiągnąć pokoju. Wyborcy węgierskiego rządu w szokujący sposób wybielają Moskwę. Tylko 3 proc. twierdzi, że to Kreml odpowiada za wybuch wojny – wynika z sondażu węgierskiego Instytutu Idea. – Za sprawą rządowego przekazu, wpajanego od początku wojny, który powtarzany jest w mediach, duża część Węgrów ma coraz bardziej wyprane mózgi. Dowodem jest ten sondaż – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Dominik Héjj, analityk Instytutu Europy Środkowej i “DGP”.
Wyniki sondażu ośrodka badania opinii publicznej Idea, który został opublikowany w poniedziałek w portalu 24.hu, mogą wprawić w osłupienie. Respondenci, podzieleni na zwolenników partii zasiadających w węgierskim parlamencie, odpowiedzieli na pięć pytań związanych z rosyjską inwazją na Ukrainę, która nad Dunajem nazywana jest “wojną rosyjsko-ukraińską”. Wynika z nich, że zwolennicy węgierskiego rządu niemal zgodnie uważają, że Rosja nie ponosi winy za inwazję na Ukrainę.
Niemal połowa, bo aż 47 proc. wyborców rządzącego Fideszu twierdzi, że to Stany Zjednoczone odpowiadają za wybuch wojny. Rosję wini tylko 3 proc. ankietowanych. Tyle samo respondentów uważa, że za wojnę odpowiada NATO. Zaatakowana Ukraina była wskazywana jako odpowiedzialna za wybuch wojny aż czterokrotnie częściej od agresora, bo tak odpowiedziało 12 proc. pytanych zwolenników Viktora Orbána.
Tak radykalni w odpowiedziach nie byli nawet wyborcy skrajnie prawicowej partii Mi Hazánk. Choć również najczęściej twierdzili, że za wojnę odpowiadają USA – 44 proc., to 14 proc. pytanych wskazało Rosję. Jednak aż 19 proc. zwolenników tej skrajnie antyimigranckiej i antyeuropejskiej partii winą za wojnę obarcza Ukrainę. Wyniki wyglądają zupełnie inaczej wśród wyborców bloku partii opozycyjnych. 64 proc. spośród ich wyborców wskazało na winę Moskwy, 7 proc. – Stanów Zjednoczonych, a 6 proc. – Ukrainy.