Odsłony: 20
Pytaniem, które miało sprawdzić znajomość języka angielskiego, zakończyła się europejska debata wyborcza w TVP. Do odpowiedzi po angielsku szybko wyrwał się Borys Budka. Najbardziej tym pytaniem oburzył się Stanisław Żółtek. Z kolei Beata Szydło namawiała, żeby nie wstydzić się języka polskiego.
– Na koniec tej debaty mogą państwo przekazać swoją wiadomość pożegnalną – zachęciła w języku angielskim dziennikarka TVP Justyna Dobrosz-Oracz. – Dajemy szansę, aby mogli państwo zaimponować swoim wyborcom. Ktoś chętny? – dodała również po angielsku współprowadząca debatę Dorota Wysocka-Schnepf.
Dziennikarki prosiły o odpowiedź po angielsku, bo jak wyjaśniły, to właśnie język, którego używa się najczęściej podczas dyskusji w kuluarach Parlamentu Europejskiego.
Do odpowiedzi wyrwał się Borys Budka (KO), który zachęcił do głosowania i stwierdził, że Unia Europejska jest naszą wspólną odpowiedzialnością. – Możemy wygrać, tak jak wygraliśmy 15 października – stwierdził Budka w języku angielskim.
Swoje oburzenie od razu wyraził Stanisław Żółtek (Polexit), który pytał “czy jesteśmy w Polsce”.
Justyna Dobrosz-Oracz odpowiedziała, że w Polsce, ale “w Brukseli są dwa języki obowiązujące: angielski i francuski”.
– Tak, a polski trzeba olać? – dopytywał Żółtek.
A Beata Szydło (PiS) dodała, że “musi sprostować”. – Pani redaktor mówiła, że są dwa języki obowiązujące. Wszystkie języki narodowe mają te same prawa – powiedziała Szydło.
– Ale w kuluarach się po polsku na pewno nie rozmawia – ripostowała Dobrosz-Oracz.
– Nie wstydźmy się języka polskiego – dodała Szydło.
Swoje dodał jeszcze Marek Woch (Bezpartyjni Samorządowcy), który podkreślił, że “mamy ustawę o języku polskim”. – Mamy obowiązek stosować język polski za granicą – przekonywał.
“Ten angielski na koniec to wybitna żenada. Gdyby Platforma była tak biegła w obronie naszych interesów w UE, jak Borys Budka w języku angielskim, to Polska byłaby krajem mlekiem i miodem płynącym” – skomentował uczestnik debaty Konrad Berkowicz (Konfederacja).