Odsłony: 25
W Warszawie przed Ambasada Ukraińską ogromne kolejki po paszport.
“To nie jest już kraj, za który chciałbym walczyć”
– Nie byłem w stanie jeść, nie słuchałem wiadomości, nie czytałem portali. Nie wchodziłem nawet na konta społecznościowe. A jak już się odważyłem, to każdy pytał: “jak się czujesz”, “czy mogę ci jakoś pomóc?” – tak pierwsze dni wojny zapamiętał 29-letni Dmytro, który w Polsce jest już piąty rok.
On również przyszedł złożyć wniosek o wymianę paszportu. Tłumaczy: – Wolę mieć jeszcze kilka lat zapasu. Jeśli ustawa wejdzie w życie, mogę nie mieć okazji.
W Ukrainie, w obwodzie rówieńskim, zostali jego rodzice.
– Nie wyobrażali sobie przeprowadzki do kraju, w którym nigdy nie byli, którego nie znają. Całe życie spędzili na wsi, nie chcieli zostawiać gospodarstwa – mówi Dmytro.
– Wysyłałem im pieniądze. Dla siebie robiłem najtańsze z możliwych zakupy. Kasza, trochę warzyw. Pójście na kawę i wydanie 10 złotych było dla mnie przestępstwem, bo w tym samym czasie inni nie mieli co jeść – dodaje.
– Początkowo byłem gotowy wrócić i walczyć. Mam za sobą służbę w wojsku. I wtedy siostra poprosiła mnie, bym ją ściągnął do Polski. Przyjechała pod koniec kwietnia z synkiem. Była bez grosza, bo po wybuchu wojny straciła pracę. Wynająłem im mieszkanie, żywiłem. Spędzili ze mną trzy miesiące – mówi Dmytro.
– Zostałem, bo z gospodarstwa rodzice dłużej nie mogli wyżyć. Wtedy moim celem było nie tylko ich utrzymanie, ale także uzbieranie tylu pieniędzy, by w razie czego ściągnąć ich do Polski, zakwaterować i dać im wszystko, czego potrzebują.
– Od tego czasu minęły dwa lata. Wciąż jesteś w Polsce i nie pojechałeś walczyć – zauważam.
– Wiele się zmieniło. To nie jest już kraj, za który chciałbym walczyć – odpowiada bez chwili wahania. – Nie rozumiem za co i o co mam walczyć. Żeby jakiś deputowany kupił sobie nowy samochód za pieniądze zarobione na wojnie?
Więcej na ten temat u źródła artykułu……